Taylor momsen wzrost
Rytuały konwersacyjne spotykane wśród kobiet mają na celu wzajemne zachowanie twarzy. Jedna z rozmówczyń może zająć niższą pozycję (oczywiście w sensie rytualnym), ponieważ może zaufać drugiej, że ta „wywinduje” ją (oczywiście rytualnie) z powrotem w górę. Żadna z nich nie musi się martwić o przedstawienie się w jak najlepszym świetle, ponieważ wspólnym celem wszystkich jest to, by inni zachowali twarz. Ja zachowam twoją twarz, a ty moją. Innymi słowy, wiele rytuałów konwersacyjnych spotykanych wśród kobiet ma na celu sprawienie, by inni czuli się swobodnie, a to często wymaga od jednej ze stron zajęcia niższej pozycji, choć, jak widzieliśmy, zasady rytuału wymagają z kolei, by druga strona zareagowała na to w odpowiedni sposób. Jednocześnie kobiety przestrzegające tych rytuałów nie zużywają wiele energii na to, by nie spaść na niższą pozycję, i właśnie dlatego mogą się tam znaleźć. Parę lat temu przyszłam na zajęcia, które prowadziłam, i pod drzwiami sali zastałam dziennikarkę. Powiedziała, że próbowała do mnie dzwonić, ale ponieważ nie zastała mnie w biurze, musiała przyjechać na zajęcia, bo chciała je poobserwować i napisać o mnie krótki artykuł. Ponieważ liczba osób chętnych do obserwowania moich zajęć jest z różnych względów dość duża, od dawna mam nienaruszalną zasadę niewpuszczania żadnych gości. Ze względu na to, że moje zajęcia nie mają charakteru wykładów, a są dyskusją siedzących w kręgu studentów, ktoś obcy bardzo zakłóciłby ich tok. Nie miałam ani cienia wątpliwości, że gdyby ta dziennikarka zgłosiła się do mnie telefonicznie, odmówiłabym. Ale stała tu przede mną ta kobieta, która przebyła na moje zajęcia długą drogę, czekała na mnie jakiś czas i z żałosną miną patrzyła mi wprost w oczy. Poczułam się winna, że nie było mnie w biurze, kiedy próbowała się ze mną skontaktować, a poza tym mam odruch pomagania innym i nie lubię nikomu sprawiać kłopotu. Musiałam podjąć błyskawiczną decyzję wpuściłam dziennikarkę do sali.