Rolom nadrzędnym i podporządkowanym obok przywilejów towarzyszą też obowiązki
Przy niezaprzeczalnej władzy nad swoimi dziećmi, rodzice muszą dla nich wiele robić. Właśnie świadomość przywilejów łączonych z rolą dziecka nadaje w tych kulturach terminowi „zależność” raczej pozytywne niż negatywne zabarwienie. Angielski tytuł książki Takeo Doi, The Anatomy of Dependence (Anatomia zależności), podejmującej według autorki kluczowe zagadnienie japońskiego charakteru, amae, w amerykańskich uszach brzmi co najmniej krępująco, jeśli nie wprost obraźliwie. Pozytywne zabarwienie „zależności” w kulturze azjatyckiej ujawniło się w stwierdzeniu z pracy pisemnej pewnego chińskiego studenta Rona Scollona z Hongkongu: „Rodzice zasadniczo pozwalają na więcej zależnych zachowań córkom niż synom na przykład na dotykanie, płacz i prośby o pomoc”. Zakładając, że równość jest dobra, a hierarchia zła, Amerykanie traktują związek rodzeństwa jako najwyższy stopień wzajemności. Stwierdzenia takie, jak: „Jesteśmy jak siostry” czy „On jest dla mnie jak brat” są zwykle rozumiane jako odniesienia do bliskości, a nie hierarchii. To zupełnie tak, jakby powiedzieć: „Jesteśmy ze sobą tak blisko, że nie prowadzimy gier o władzę”. A jednak każdy, kto miał prawdziwe rodzeństwo, wie, że różnice wieku wynikające z kolejności urodzenia stanowią o ostatecznej hierarchii: starsze rodzeństwo może zarówno bronić, jak i dręczyć młodsze, które z kolei starszych braci czy siostry uwielbia, nie znosi lub i jedno,