Zwracanie się po imieniu
Zwracanie się po imieniu jest nie znośne dla wielu kobiet. Podobną opinię Judith Martin wyraziła w radiu, a po audycji została wręcz zasypana telefonami od kobiet mówiących, jak wręcz nie znoszą, kiedy lekarze oraz ich personel zwraca się do nich po imieniu. (To dowodzi, że kobietom nie jest obojętne stawianie ich na niższej pozycji.) Prezenterka prowadząca program była zaskoczona taką masową reakcją, lecz pani Martin stwierdziła, że wcale jej ona nie dziwi, gdyż wie, jak silne emocje budzi ten temat. Ja też nie byłam zaskoczona, ponieważ wśród znanych mi kobiet pracujących zawodowo praktyka ta była częstym tematem narzekań. Zaskoczona natomiast byłam podczas rozmów z lekarkami. Chciałam się dowiedzieć, czy Martin odniosła słuszne wrażenie, że lekarki zwracają się do swoich pacjentów, raczej wymieniając ich tytuły. (Chociaż moje osobiste doświadczenia z lekarkami są różne, te, z którymi rozmawiałam, powiedziały, że właśnie tak robią.) Najczęściej jednak poruszanym przez lekarki tematem było obraźliwe zwracanie się do nich po imieniu przez pacjentów czy to z tytułem „doktor”, czy bez niego, np. kiedy matka mówi do dziecka: „Usiądź, jak cię doktor Joan prosi”. Kilka lekarek nie zgodziło się z moją sugestią, że osoby używające tylko imienia mogą tak robić, bo wydaje im się, że kobiety są przystępniejsze. Były przekonane, że wynika to z braku szacunku.