Mój przyjaciel hachiko cda
Dotyczy on kustosza prywatnej galerii sztuki wspomnianej w rozdziale trzecim. Młodzi mężczyźni odpowiedzialni za techniczne przygotowanie ekspozycji zasadniczo umieli się posługiwać narzędziami, ale byli plastykami, a nie budowlanymi, nie zawsze więc wiedzieli, jak mają wykonać polecenia pani kustosz. Jej zadanie dodatkowo komplikował fakt, że kiedy nie wiedzieli, jak mają coś zrobić, nie mówili jej tego. Zauważyła, że jeden z nich wiedział i umiał więcej od pozostałej dwójki. Często brał się do pracy, podczas gdy oni przyglądali się, o nic nie pytając, ale i nie pracując. Kobieta wymyśliła sobie, że jeśli ona zapyta o wyjaśnienie, to po usłyszeniu go ta dwójka zacznie pracować. Według jej własnych słów wyciągała informację, przyjmując postawę: „Jestem tylko dziewczyną, która nic nie rozumie”. Aby doprowadzić do wykonania pracy, podobnie jak Carol przyjmowała postawę ignorantki. W tej sytuacji szefem była pani kustosz. Nie miała nad sobą nikogo, kto by ją obserwował, błędnie zrozumiał jej intencje i doszedł do wniosku, że nie ma odpowiednich kwalifikacji. Co prawda chłopak posiadający wiedzę raz wybuchnął: „Zawsze, kiedy coś robimy, pani zadaje te same głupie pytania!” Kustosz po prostu wyszła, a później wyjaśniła mu na osobności, dlaczego to robi. Chłopak natychmiast zrozumiał i przeprosił. Taki środek zaradczy był dość prosty, ale trudny do przeprowadzenia względem szefa, który równie dobrze mógłby nic nie powiedzieć, a wyrobić sobie opinię i zatrzymać ją dla siebie. Powtarzam jeszcze raz, że nie ma nic złego w stwarzaniu rytualnych pozorów braku kompetencji, o ile wszyscy wiedzą, że to rytuał. Jeśli jednak przyjmie się takie zachowanie dosłownie i kiedy w danej sytuacji tylko jedna osoba posługuje się tym stylem, celowe zastosowanie strategii pozornej niekompetencji może zostać wzięte za stan faktyczny.