„Mowę ci odjęło?”
Milczenie jest uznawane za dowód bezsiły, a odzywanie się częściej niż inni może zostać poczytane za chęć dominacji. Badacze liczą wypowiedziane słowa i mierzą czas wypowiedzi, aby wykazać, że mężczyźni mówią więcej niż kobiety, a zatem mają w interakcjach dominującą rolę. Niewątpliwie w pewnych okolicznościach takie wnioski są prawdziwe, lecz związek swobody wypowiedzi z dominacją zachodzi nie dla wszystkich ludzi, nie we wszystkich sytuacjach i nie we wszystkich kulturach. Przywilejem, a nawet instrumentem władzy osoby na wysokim stanowisku może być także milczenie. Wyobraźmy sobie na przykład śledztwo, w którym osoba je prowadząca mówi niewiele, lecz dysponuje dużą władzą. Potencjalne podwójne znaczenie mówienia dużo, mało czy nawet milczenia zostało uwypuklone w analizie „połączeń końcowych” Margaret Mead. Pojęcie to Mead opracowała wspólnie z Gregorym Batesonem i Geoffreyem Gore- rem. Związki powszechne i uwarunkowane biologicznie jak związek rodzic-dziecko w różnych kulturach łączą się z różnym zachowaniem. Jednym ze stanowiących paradygmat przykładów jest dystrybucja oglądania i występowania, to znaczy kwestia tego, kto się produkuje, a kto w milczeniu obserwuje. W amerykańskiej kulturze klasy średniej dzieci, które oczywiście są w takim układzie słabszą stroną, mają występować, podczas gdy ich dysponujący większą władzą rodzice je oglądają. Weźmy na przykład pod uwagę amerykańskie dzieci, które zachęca się (lub zmusza) do popisywania się przed gośćmi recytowaniem alfabetu lub grą na pianinie. Natomiast w brytyjskiej kulturze klasy średniej i wyższej występy kojarzą się z rolą rodzicielską, a oglądanie z dziećmi, które powinno być widać, ale nie słychać.