Pocałunek muzyczny
Molly skończyła niedawno dwadzieścia dwa lata i całując się, trzyma na uszach słuchawki walkwoman (tak właśnie nazywa swego walkmana). Dlaczego to robi? Ponieważ lubi się całować w rytmie muzyki. Stoi właśnie przed biblioteką, słuchając głośnego rock and rolla i czekając na swego chłopaka, Richarda. Kiedy zobaczy nad tłumem studentów jego krótko przystrzyżoną czuprynę, jej serce zaczyna bić niczym murzyński tam-tam. Nie wyłącza radia, ale zmniejsza siłę głosu, żeby usłyszeć, jak Richard mówi: — cześć. A potem trzymając się za ręce, idą razem za bibliotekę, otoczeni zewsząd kipiącą letnią zielenią, a w jej uszach znowu rozbrzmiewa muzyka.
W atramentowych szklanych drzwiach Molly widzi odbicie żółtego, przypiętego do szortów radia. Zmieniając drugą ręką częstotliwość, mija, rozpoznając strzępy melodii, kolejne stacje nadające muzykę klasyczną i rozrywkową, aż trafia na bardzo popularną przed kilkoma laty piosenkę miłosną. Ta piosenka ma silny podkład perkusyjny i Molly, obejmując w pasie Richarda obydwiema rękami, zaczyna go całować w jej rytmie. Nie odrywając ust od jego warg, obserwuje, jak czerwone odbicie koszuli chłopca zlewa się na szybie z jasnym odbiciem jej nóg. Richard jest taki słodki… całuje się wprost bosko, jego usta są czułe, miękkie i penetrujące. Rytm melodii wzmaga się, a on kołysze ją w ramionach, wyciskając na jej wargach długie, zapierające dech pocałunki, pocałunki, od których burzy się krew i które przeszywają niczym elektryczny prąd całe jej ciało, aż wszystkie nerwy stają się odrętwiałe, a rozkoszne omdlenie ogarniają aż po koniuszki palców.